W tym miesiącu zdążyłam wrzucić tylko post podsumowujący luty... I cisza....
A czemu? ;)
Otóż o 2 w nocy trzeba było jechać pędem do szpitala. Przyznam szczerze że bardziej się bałam niż za pierwszym razem, co lepsze wcale nie chciałam jechać i nogi mi się roztelepały w domu :D Wiem, wiem.. Ale spanikowałam trochę...
Torba była spakowana już dużo wcześniej jak wiecie, sprawdziłam czy aby na pewno wszystko mam i pojechaliśmy..
Trafiłam na bardzo miłe położne i stres jakby trochę minął, gorzej jak zobaczyłam jaka lekarka pełni w nocy dyżur :D Modliłam się tylko żeby dotrwać do rana i nie rodzić na jej zmianie :)